środa, 19 listopada 2014

podróże kulinarne - LIZBONA

Dzisiaj wspomnienia moich ostatnich wakacji. We wrześniu byłam kilka dni w Lizbonie. Głównym celem było zwiedzanie, jednak nie obyło się bez robienia zdjęć zarówno potraw, jakie spożywałam, jak również miejsc z jedzeniem. Najfajniejsza była fabryka ciastek! Trafiłam tam przez przypadek i wracałam prawie codziennie :)

Tamtejsza kuchnia to w sumie bardzo proste, ale w większości smaczne potrawy ;) Mówi się, że dorsz to ich narodowa potrawa i znają 365 sposobów na jego przygotowanie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale rzeczywiście w menu praktycznie każdego miejsca w którym byłam, z dorsza było najwięcej dań. W sumie codziennie jadłam coś dorszowego :)

Bacalhau to suszony i solony dorsz - jest wszędzie, a po odmoczeniu około 3 dni "rodzi się" z niego świeża ryba, ale z charakterystycznym posmakiem.

Poniżej porcja zdjęć. Dodam, że nie wszystko smakowało idealnie, ale wrzucam zdjęcia ku pamięci.


niesamowita przekąska - chorizo

ciastka z dorsza, w środku były ziemniaki i dużo przypraw, a podane z ryżem i UWAGA kapustą


najbardziej tradycyjna potrawa DORSZ w oliwie, dostępna w każdej restauracji czy knajpce, podawana najczęściej z ziemniakami, warzywa to powszechne pikle

Kolejny raz porcja dorsza przykryta duszoną cebulą, z czipsami z ziemniaków i jajkiem

pieczony dorsz z warzywami i ziemniakami - ziemniaki są wszędzie ;)

krewetki w pysznym sosie z oliwy, czosnku i pietruszki :)

Pierwsza porcja zdjęć za nami.

Poniżej kolejna, a zaczynam od fabryki ciastek :)
Pasteis de Belem - to narodowe dobro Portugalii. Jest to delikatne (bardzo delikatne) francuskie ciasto, bardzo chrupiące, ze złoto-brązową skorupką, a w środku leciutki, cieplutki krem a'la budyń. Na wierzch szczypta cukru pudru i/lub cynamonu. Mówię Wam - NIEBO W GĘBIE!

ciacha były wyrabiane na oczach klientów

niesamowita precyzja :)

świeżo upieczone ciastko!

posypane szczyptą cynamonu i do tego pyszna kawa - żyć nie umierać!

Mam nadzieję, że nabraliście apetytu ;) Dla mnie te ciacha były magiczne. Dobre zarówno gorące, zaraz po wyjęciu z pieca, jak również zjedzone na drugi dzień.

A teraz hala z jedzeniem, bo nie wiem jak inaczej nazwać to miejsce. Podczas zwiedzania natknęłam się na wielki budynek, mega surowy na zewnątrz. Weszłam i oniemiałam :)




szynka, ach szynka i te przekąski :)

sklepik z puszkami, a w nich przede wszystkim sardynki

uwielbiam takie widoki :)

sklepik z ziołami i kwiatami

I dalszy ciąg zdjęć jedzeniowych. Mam nadzieję, że jecie oczami podobnie jak ja :)


przerwa od ryb - kawałek jagnięciny

stary poczciwy łosoś - jak u nas :)

ryba z tamtych stron, nie wiem jakie jest tłumaczenie, ale u nich nazywa się ROBALO - bardzo smaczna

grillowane sardynki - jedno z bardziej popularnych dań, musiałam spróbować

zapiekanka oczywiście z dorszem, dodatkowo ziemniaki i sos śmietanowo-serowy
Jak pewnie zauważyliście - wszędzie są ziemniaki. Rzeczywiście to chyba najpowszechniejszy dodatek :)

A na koniec półka jednego ze sklepików, a jest tam takich wiele, z puszkami, w których są głównie sardynki, widziałam też małże.


Mam nadzieję, że spodobały Wam się zdjęcia. Dla mnie to w sumie pamiątka, a dla Was być może info co tam właściwie można zjeść. Byłam tam zbyt krótko by spróbować wszystkiego, ale może kiedyś jeszcze tam wrócę...

Smacznego!

 


2 komentarze:

  1. Jadłam jadłam i...zrobiłam się głodna :) dorszowe dania tez by mi odpowiadały.
    piękne wakacje !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Apetyt rośnie oglądając te zdjęcia, fakt :)

      Usuń